Stało się ! Tytuł Weterana
Runmageddonu zdobyty :)
Zacznę może od samego początku.
Przygoda z Runmageddonem zaczęła się już rok temu.
Do pierwszego startu nakłonili mnie znajomi. Bieg odbywał się na torze wyścigów konnych na Służewcu (Warszawa). Dystans jaki był do pokonania to 6 km. Nie byłoby w tym nic trudnego, gdyby nie dodatkowe 30 przeszkód, które były na trasie. Bieg przez bagna, wchodzenie po linie, "spacer z pieskiem" (6-cio kilogramowy kamień, który ciągnie się za sobą na sznurku), Tarzan, opona i wiele, wiele innych.
Bieg zakończyłem wtedy na dość odległej pozycji, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Wtedy liczyła się dobra zabawa i współpraca w team'ie.
Do pierwszego startu nakłonili mnie znajomi. Bieg odbywał się na torze wyścigów konnych na Służewcu (Warszawa). Dystans jaki był do pokonania to 6 km. Nie byłoby w tym nic trudnego, gdyby nie dodatkowe 30 przeszkód, które były na trasie. Bieg przez bagna, wchodzenie po linie, "spacer z pieskiem" (6-cio kilogramowy kamień, który ciągnie się za sobą na sznurku), Tarzan, opona i wiele, wiele innych.
Bieg zakończyłem wtedy na dość odległej pozycji, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Wtedy liczyła się dobra zabawa i współpraca w team'ie.
Rok później, pojawiła się informacja o tytule Weterana Runmagedonu, który uzyskuje się
po zaliczeniu wszystkich 3 formuł biegu:
Rekrut
- (6
km / 30+ przeszkód) Classic
- (12
km / 50+ przeszkód) Hardcore
(21
km / 70+ przeszkód)
Ukończenie
każdego Runmageddonu to wyzwanie. Ukończenie go z dobrym czasem, to
wielkie wyzwanie. Nie chodzi tu nawet o sam bieg, tylko raczej o
przeszkody, które są na trasie. Część z nich jest trudno pokonać samemu, tak jak 3 metrowe pionowe ściany- wtedy przydaje się pomoc
innych uczestników biegu. Przy części, może przeszkadzać lęk wysokości- skok z 10 m na strażacka poduchę. A na pewno przy każdej, potrzebna jest nie lada sprawność i siła.
Na początku
roku postawiłem sobie cel – zdobyć tytuł Weterana.
Od wielu
lat ćwiczę na siłowni, ale tam kształtuje się zupełnie inna siłę,
niż ta która jest potrzebna na trasie. Na potrzeby startów,
zmieniłem sposób treningów: włączyłem treningi obwodowe, mniejszym ciężarem, z większą intensywnością. Skupiałem się też
na poprawieniu skoczności, wzmocnieniu chwytu i poprawieniu wydolności. Trenowałem na drążkach, kółkach olimpijskich, wykonując liczne podciągnięcia, pompki, muscle up'y, box jump'y.
Jeżeli chodzi o samo bieganie, to tylko przed startem na 21 km,
biegałem dłuższe odległości żeby oswoić się z tym dystansem.
Przed krótszymi biegami, szczególnie przed rekrutem, skupiłem się na interwałach sprinterskich.
Jeszcze przed startem w Runmageddonie zaliczyłem kilka biegów ulicznych takich jak:
Bieg ulicą Piotrkowską – 10 km
Przed krótszymi biegami, szczególnie przed rekrutem, skupiłem się na interwałach sprinterskich.
Jeszcze przed startem w Runmageddonie zaliczyłem kilka biegów ulicznych takich jak:
Bieg ulicą Piotrkowską – 10 km
Alle Run –
10 km
Półmaraton
Warszawki – 21,1 km
Nadszedł
ten moment, aby zmierzyć się z wyzwaniem. Swoje starty w tym
sezonie zacząłem od górskiego festiwalu w Myślenicach. Na pierwszy
ogień poszła najcięższa formuła- Hardcore. Góry, strumyczki,
stok narciarski, rzeczka, czego chcieć więcej? Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie trzeba było biec w tych strumykach, wchodzić, a nie
zjeżdżać pod stok narciarski, i przeprawiać się, a nie
przejeżdżać przez rzekę.
Nie zapominajmy o dodatkowych 70 przeszkodach, które tak na prawdę były głównym problemem, na tak morderczej trasie. Na mecie zameldowałem się w czasie 4:27:10. Oczywiście, podczas tak długiego biegu konieczne jest nawadnianie i odpowiednie odżywienie na trasie. Cały czas miałem ze sobą wodę w camelbaku, a także żele energetyczne. Na trasie były rozstawione punkty odżywcze z cukrami w rożnych postaciach. Ważne jest również wcześniejsze "naładowanie węglami". Odpowiednie zwiększenie podaży węglowodanów przed startem, tak by zgromadzić zapas glikogenu w organizmie, żeby czerpać z niego energię podczas biegu. Był to na prawdę morderczy bieg, ale po jego zaliczeniu, to co najtrudniejsze miałem już za sobą.
Nie zapominajmy o dodatkowych 70 przeszkodach, które tak na prawdę były głównym problemem, na tak morderczej trasie. Na mecie zameldowałem się w czasie 4:27:10. Oczywiście, podczas tak długiego biegu konieczne jest nawadnianie i odpowiednie odżywienie na trasie. Cały czas miałem ze sobą wodę w camelbaku, a także żele energetyczne. Na trasie były rozstawione punkty odżywcze z cukrami w rożnych postaciach. Ważne jest również wcześniejsze "naładowanie węglami". Odpowiednie zwiększenie podaży węglowodanów przed startem, tak by zgromadzić zapas glikogenu w organizmie, żeby czerpać z niego energię podczas biegu. Był to na prawdę morderczy bieg, ale po jego zaliczeniu, to co najtrudniejsze miałem już za sobą.
Drugim w kolejności biegiem była formuła Classic. Tym razem miejscem zmagań
była Twierdza Modlin. Sceneria biegu- wspaniała. Dobrze
przygotowana trasa i przeszkody, dzięki czemu biegło się naprawdę
przyjemnie, co nie znaczy, że było łatwo. Bieg ukończyłem z
czasem 2:21:42.
Na sam
koniec pozostawiłem sobie Rekrucika- taka wisienka na torcie. Najkrótszy dystans, choć nie należał wcale do łatwych. Odbył się
w Warszawie, nad Zalewem Bardowskiego.
Sporo
przepraw przez wodę, zasieków a do tego kilka nowych przeszkód.
Tutaj już skupiłem się na wykręceniu jak najlepszego czasu. Udało
się dobiec w czasie 57:19.
Podsumowując
pokonałem ponad 40 km i 150 przeszkód . Postawiłem sobie cel i konsekwentnie go realizowałem. W życiu trzeba stale ustawiać sobie wysokie
poprzeczki, żeby mieć do czego dążyć. Może teraz połączę 2 pasje-
góry i bieganie, i kolejnymi biegami będą typowo górskie biegi? Tego jeszcze nie wiem, ale wiem, że chcieć to móc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz