Ostatni dzień wyjazdu- niedziela. Przed południem kierujemy się do La Laguny, gdzie namacalnie czuje się niedzielną, leniwą aurę. Mieszkańcy spacerują po mieście, relaksują się w knajpkach, wychodzą z kościołów. Też dajemy się ponieść tej atmosferze, krążąc niespiesznie po mieście. Przysiadamy w knajpce żeby spróbować hiszpańskich churros z gorącą czekoladą.
Bardzo miła niespodzianka- pomnik Jana Pawła II w La Lagunie |
Zachmurzenie, które poprzedniego dnia, nie pozwoliło nam oglądać gwiazd na Teide, przybrało jeszcze na sile. Niebo jest pokryte warstwą chmur, a w powietrzu unosi się coś a'la mgła. Nie mniej jednak jest ciepło i spacerujemy sobie plażą wśród tubylców.
Po pewnym czasie kończy się piaszczysta plaża i pojawiają się duże kamienie. Nie przejmujemy się nimi i idziemy dalej. Przez to, że trudniej się tedy idzie, nie mijamy już prawie żadnych ludzi. Po raz kolejny na tym wyjeździe, docieramy do bezludnej plaży. Atmosfera, która tu panuje jest niesamowita. Powietrze jest senne i ciężkie od mgły. Kładziemy się na piasku i po prostu usypiamy. Budzi nas coraz gęstsza mgła, która schodzi z gór. Czujemy się przez to nieswojo, więc, zbieramy manatki i wracamy do auta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz