Polub nas na Facebook'u

piątek, 5 sierpnia 2016

Wyprawa na szczyt!


Rysy- najwyższy szczyt w Polsce: 2499 m n.p.m.Gdy zaczynaliśmy nasze wypady w góry, nawet nie przyszło nam do głowy, że możemy go zdobyć. 2 lata temu, podczas zimowego pobytu na nartach, wybraliśmy się nad Czarny staw pod Rysami, ale zimą to zupełnie inna historia.
Od tamtej pory Rysy były gdzieś w naszej świadomości, jako wyzwanie, trudne logistycznie i kondycyjnie zresztą też. Zaliczyliśmy już kilka punktów w Tatrach: Zawrat, Przełęcz Krzyżne, Giewont. Kilka parodniowych wędrówek już za nami, ale nigdy nie spaliśmy w schroniskach. Od jakiegoś czasu, jest w nas bunt przeciwko wszystkiemu co "Januszowe", czyli: masowe, powszechne, banalne. Wybierając się w góry i biorąc nocleg w Zakopanym, traci się codziennie kilka godzin na dotarcie na szlak. Kolację zjadasz na obleganych, przereklamowanych i drogich Krupówkach. Nocując w schronisku budzisz się w sercu gór! Poza tym sam klimat schroniska jest nie do podrobienia! Wiedzieliśmy, że jak raz zdecydujemy się nocować w taki sposób, już nie wrócimy do noclegów w Zakopanem.
W schronisku nad Morskim Okiem, miejsca trzeba rezerwować dużo wcześniej- nawet miesiąc wyprzedzenia może okazać się niewystarczający. Jeżeli zależy nam, żeby mimo wszystko tam nocować, to pozostaje "gleba". O 21.30 z głównego pomieszczenia schroniska są zabierane stoły i Ci, który nie załapali się na łóżko mogą spać na podłodze we własnym śpiworze. Taka opcja niestety też kosztuje, i to tyle samo co łóżko. Damska część wyprawy, miała szczęście, bo przy sprawdzaniu przepustek na podłogę, panowie powiedzieli, że są 2 wolne łóżka. Tym samym, wątpliwa przyjemność spania na podłodze nas ominęła, ale męska część, jak przystało na twardzieli: spędziła noc w śpiworze. Byli też tacy, dla których nie starczyło miejsca w głównej sali i spali przy łazience, przy drzwiach wejściowych, czy nawet na zewnątrz na ganku. Czego się nie robi, żeby być wcześnie na szlaku?;) Drugą noc spędziliśmy w hotelu Popradske Pleso, po słowackiej stronie Tatr. Tam już nie było problemu z miejscami noclegowymi. Na tydzień wcześniej wysłałam maila z zapytaniem o nocleg dla 7 osób (bo tyle pierwotnie miała liczyć ekipa). Odpowiedź pozytywną dostałam po 10 min. Powiem więcej: byliśmy w 4 osoby, a spaliśmy sami w pokoju 8 osobowym! Warunki na prawdę świetne! Przestronne pokoje z balkonami, prysznice, toalety- oddzielnie na korytarzu, kuchnia, pokój z bilardem, pin pong. Na dole jest duża restauracja z wielkim tarasem tuż nad jeziorem! Co bardzo ważne, jest też duża suszarnia. Uratowała nas, gdy na sam koniec wędrówki złapał nas deszcz. Deszcz taki, że nie zostawił na nas suchej nitki. Dlatego, od razu zapakowaliśmy się do tego pokoju, rozwiesiliśmy wszystkie ubrania i buty, a rano zabraliśmy suchutkie. Za łóżko w pokoju turystycznym zapłaciliśmy po 17 euro. Hotel oferuje również apartamenty turystyczne gdzie w pokoju jest telewizor, oddzielna łazienka i aneks. Są też pokoje 2-3 osobowe. Generalnie do wyboru do koloru. Zakres cen od 17 euro za pokój turystyczny do 110 euro za 2 pokojowy apartament z łazienką.
http://www.popradskepleso.com/pl/zakwaterowanie
http://www.schroniskomorskieoko.pl/oferta.html

Relacja z wyprawy:

Wyjazd w sobotę o 4 rano. Nasz główny nawigator, nie zauważył skromnej różnicy między Palenicą a Palenicą Białczańską, dlatego też byliśmy na miejscu po 11, zamiast o 9. Znaczyło to tyle, że trafiliśmy na największy tłum turystów, zmierzających całymi rodzinami na Morskie Oko. Kto co lubi, ale my na taki widok dostajemy wysypki...Już sama droga, która tam prowadzi, jest profanacją górskiej wędrówki. Dlatego jeśli tylko jest możliwość, radzę przebić się tą drogą jak najwcześniej, gdy nie ma tam jeszcze tłumów. Tak czy inaczej, musieliśmy jakoś to przeboleć i jak najszybciej odbić przy Wodogrzmotach Mickiewicza na szlak prowadzący do Doliny Pięciu Stawów. Tam już jest znacznie mniej ludzi, ale wciąż jest to oblegany szlak, szczególnie o takiej porze. Gdy dotarliśmy do schroniska na 5-ce, pogoda na chwilę lekko się popsuła, ale konkretny posiłek i wiśnióweczka postawiła nas na nogi. Potem było już tylko przyjemniej. Dalej kierowaliśmy się niebieskim szlakiem i pomiędzy 2 stawami odbiliśmy w lewo na Szpiglasową Przełęcz. Tam turystów można było policzyć na palcach jednej ręki. I to jest właśnie to co kochamy w górach: natura i piękne widoki, nie zakłócane tłumem turystów. To tutaj właśnie spotkaliśmy stado kozic, które nie robiły sobie nic z naszej obecności: przecież były u siebie.



                                       
 Samo podejście na Szpiglasową Przełęcz zaskoczyło nas stromym odcinkiem ubezpieczonym łańcuchami. Byliśmy przygotowani na łańcuchy, ale dopiero na Rysach. Pierwszego dni plecaki były naprawdę ciężkie, co mocno utrudniało stromą wspinaczkę, zwłaszcza jeżeli masz świadomość że ten plecak możne Cie w każdej chwili przeważyć...


 Po dotarciu na przełęcz, stwierdziliśmy że skoro już tu jesteśmy to szkoda było by przegapić sam szczyt: Szpiglasowy Wierch. Spięliśmy razem nasze plecaki, zostawiliśmy je  przy drogowskazie i popędziliśmy na górę (15 minut). Widoki niesamowite! Jak byśmy byli w samym sercu gór! Wszędzie, jak okiem sięgnąć: góry! Pięknie!


                                                               
Gdy wróciliśmy po plecaki, spotkaliśmy chłopaka, który jak się okazało też miał w planach atak na Rysy. Od słowa do słowa, okazało się że jest góralem, ale karpackim. Przyjechał w Tatry "trochę" pochodzić. Tego dnia, zrobił pewnie 2 razy dłuższą trasę niż my i zaliczył Świnice. Plecak miał też 2 razy cięższy, bo oprócz wyposażenia standardowego niósł ze sobą palnik, masę konserw i plandekę. Zamierzał spać na dziko, gdzieś przy szlaku, i był mocno nie pocieszony, że za coś takiego grożą srogie kary. Mówił, że w Karpatach zawsze tak śpi i zawsze kąpie się w górskich jeziorkach i rzekach, co w Tatrach jest surowo zabronione. Zeszliśmy wszyscy razem do Morskiego oka, wykąpaliśmy się (1 prysznic na wszystkich), i zjedliśmy kolację tuż przy Morskim Oku. Po zmroku jest to zupełnie inne miejsce niż w ciągu dnia. Cisza i spokój. Nawet sarny podchodzą pod sam budynek schroniska. Jak pisałam wcześniej, damska część wyprawy, dostąpiła zaszczytu spania na łóżku, a chłopaki kimali na glebie. W łóżku czy nie, następnego dnia budzik zadzwonił o 4 rano. W pokoju z łóżkami nikt oprócz nas nie zamierzał tak rano wstawać, w przeciwieństwie do Glebowiczów- wszyscy sprawnie się zebrali i za chwilę już ich nie było. Nam zeszło się wyjątkowo długo z ogarnianiem i śniadaniem, co zdecydowanie jest do poprawki przy kolejnej wyprawie. Udało nam się wyjść o 5.30. Trasa na Rysy wiedzie najpierw wokół Morskiego Oka, potem w górę na Czarny Staw i dalej dookoła Stawu. Ta część jest bardzo lekka, przyjemna i malownicza.




 Bardziej strome podejście zaczyna się za Stawem, ale wciąż jest to wytyczony kamienisty szlak. Prawdziwa wspinaczka zaczyna się za bulą pod Rysami. Tam są już strome głazy ubezpieczone łańcuchami. O ile ktoś nie ma lęku wysokości i ma jakąś kondycję fizyczną, będzie w stanie wdrapać się na sam szczyt. W naszym przypadku sprawę utrudniały plecaki, i nawet nie chodziło o taszczenie ich pod górę, ale o to, że gdyby zawiał mocniej wiatr, a nie trzymalibyśmy się akurat łańcucha, mogło by się to skończyć różnie...



 Jeżeli chodzi o lęk wysokości, też bywało różnie. Przed samym szczytem, jest miejsce ze świetnym widokiem na Zmarzle i Tazke pleso. Z tym że tym widokiem mogą się cieszyć Ci, którzy nie boja się spojrzeć w przepaść. Zdjęcia też jest ciężko zrobić, bo miejsca jest mało i nie za bardzo jest jak się ruszyć. Zaraz przy tej przepaści jest ciężki kawałek, który na dodatek nie jest ubezpieczony łańcuchami. Gdy kawałek wcześniej mijaliśmy się z "Glebowiczami" którzy zdążyli już zaliczyć szczyt i schodzili tą samą drogą w dół, ostrzegali nas żeby uważać w tym miejscu, bo jeden z nich stracił równowagę i o mało nie spadłby w przepaść.


 Ostatnia "prosta" i na szczycie zameldowaliśmy się o 10. Mimo tak wczesnej pory było już tam kilku śmiałków. Widoki oczywiście zapierające dech w piersiach! Byliśmy w najwyższym miejscu w Polsce! Już wyżej nie da się wejść! Jak to na szczycie: nie ma zbyt wiele miejsca żeby się rozsiadać, więc tylko cyknęliśmy fotki i ruszyliśmy w dół, dziękując, że udało nam się bezpiecznie dotrzeć na szczyt.





Zejście na Słowacką stronę jest łagodne i z pewnością dużo łatwiej jest iść tędy, niż schodzić tą samą drogą z powrotem nad Morskie Oko. Przede wszystkim jest mniej stromo, nie ma tyle łańcuchów. O ile wejście w górę po łańcuchach było fajnym wyzwaniem, o tyle schodzenie było by ciężkim zmaganiem. Kolejna sprawa: nawet będąc na szczycie już o 10, schodząc tą samą drogą, napotykamy coraz więcej turystów, więc trzeba czekać w kolejkach do łańcuchów, co moim zdaniem odbiera całą przyjemność. Dalej: my wędrujemy po górach a nie tylko wdrapujemy się na szczyt żeby zejść tą samą stroną. Widoki zawsze są piękne, ale w drugą stronę już tak nie zachwycają. Słowacka strona jest przyjemnie łagodna, mamy nowe widoki do podziwiania. Można spokojnie wędrować, a nie wisieć na łańcuchu, patrząc między nogi, szukając miejsca żeby postawić stopę i nie spaść.




Po drodze znajduje się najwyżej położone schronisko w tatrach: Chata pod rysami: 2250 m n.p.m. O ile samo schronisko nie różni się wiele od innych, warto się tam zatrzymać, chociażby ze względu  na osobliwy wychodek, który znajduje się 100 metrów dalej. Zapewniam Was, że takiego widoku z toalety nie ma nigdzie indziej! W schronisku ochłonęliśmy po emocjach związanych ze zdobyciem szczytu i ruszyliśmy dalej.



Według mapy, którą kupiliśmy przed wyjazdem droga do Popradskiego Plesa powinna zająć nam 1,45 h (1,15 h do drogowskazu i 30 min do schroniska) Gdy po 2 godzinach wędrówki nadal nie było drogowskazu zaczęliśmy się zastanawiać, czy jakimś cudem nie przeoczyliśmy drogowskazów i nie poszliśmy trasą do kolejnego schroniska. Pogoda zaczęła się psuć, więc przyśpieszyliśmy i po kilku minutach napotkaliśmy upragniony drogowskaz. Stąd miało być już tylko 30 min drogi. W tym miejscu zaczęła się ulewa. Zdążyliśmy założyć pokrowce na plecaki i zaczęliśmy zbiegać w dół. Kamienna ścieżka momentalnie zamieniła się w rzeczkę, po której musieliśmy biec, żeby dostać się do schroniska. Na szczęście tym razem mapa się nie myliła i sprawnie tam dotarliśmy, co nie zmienia faktu, że przemokliśmy zupełnie. Schronisko dało nam wszystko czego potrzebowaliśmy po takim długim dniu: mogliśmy wysuszyć mokre ubrania, zjeść ciepły posiłek na tarasie ze wspaniałym widokiem na jezioro, odpocząć w dużym, komfortowym pokoju, a nawet rozerwać się trochę grając w bilard.




                                                       



Następnego dnia, zebraliśmy manatki i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Doszliśmy do Szczyrbskiego Jeziora skąd elektriczka zabrała nas do Smokowca. W tym miejscu muszę Was ostrzec, że bilet ulgowy na Słowacji to nie to samo co w Polsce. My bardzo boleśnie się o tym przekonaliśmy płacąc karę: 11,5 euro za brak odpowiedniego biletu. Na Słowacji bilet ulgowy przysługuje tylko dzieciom w wieku 3-12 lat i kosztuje 0,75 euro. Normalny 1,5 euro. Ze smokowca na Palenicę zabrał na polski przewoźnik. Bilety kosztowały nas po 5 zł. W  Palenicy czekało na nas auto, które zostawiliśmy tam pierwszego dnia. Zaparkowaliśmy na oddzielnym parkingu, dla tych którzy zostają dłużej niż 1 dzień. W przeciwnym wypadku, strażnicy nie wpuścili by nas na główny parking, bo zwyczajnie o tej porze (11 godzina) nie było już miejsc, i auta parkowały daleko przed parkingiem i samym wejściem na szlak.



 Zapakowaliśmy się do auta i usatysfakcjonowani ruszyliśmy do domu. Zdobyliśmy Rysy, przeżyliśmy super przygodę, widzieliśmy tyle pięknych widoków! Naładowaliśmy baterie, ale już marzą nam się kolejne wyjazdy ;)

Podsumowanie: Trochę liczb:
1. dzień:

Palenica Białczańska – Schronisko PTTK przy Morskim Oku

7:06 h 15.8 km

2 dzień:

Schronisko PTTK przy Morskim Oku – Horský hotel Popradské pleso

7:05 h 10.1 km
Koszt: 
Transport samochodem dla 4 osób: po 80 zł
Nocelg w hotelu Poradskie Pleso: 17 euro= 74 zł
Nocleg w schronisku nad Morskim Okiem: 40 zł
Prysznic w Schronisku na MOKiem: 5 zł
Bilet na elektriczke: 1,5 euro
Bilet na busa do palenicy: ulgowy 5 zł, normalny 10 zł
Parking w Palenicy: 20 zł na dzień za 1 auto
Jedzenie: MOK: Kwaśnica 12 zł, placki ziemniaczane 9 zł, bigos 14, piwo 8 zł
               Popradaske Pleso: gulasz 7 euro, bigos 5 euro, piwo 3 euro
Koszt na 1 osobę ok 250 zł
(Mieliśmy dużo własnego jedzenia, które nosiliśmy ze sobą: na pierwszy dzień kanapki, potem konserwy, domowe batony i ciastka energetyczne, czekolady. Jedzenie kupowaliśmy tylko wieczorem na kolację, żeby zjeść coś ciepłego)

Podsumowując: Rysy są w zasięgu każdego, kto ma do czynienia z jakąś aktywnością fizyczną. Wiadomo, że nie warto od razu zaczynać od tego szczytu, tylko zdobyć wcześniej kilka innych: nawet Kasprowy Wierch, Giewont i Szpiglasową Przełęcz, żeby obyć się z łańcuchami. Możliwości zdobycia Rys jest dużo: najłatwiejsza: podejście ze słowackiej strony i zejście tą samą stroną, wejście polską zejście słowacką, lub wejście i zejście polską stroną. My stanowczo polecamy drugą opcję, z przyczyn które są wypisane wyżej. Najlepszą opcją, jest spanie w schronisku nad Morskiem okiem. Wtedy zaoszczędzamy masę czasu, którą zabiera transport z Zakopanego i na Morskie. Warto wystartować wcześnie rano, ponieważ w górach wtedy jest najbardziej stabilna pogoda, no i oczywiści nie ma tłumów turystów. Czy warto wstawać tak wcześnie rano, maszerować kilka godzin pod górę, wspinać się po łańcuchach i walczyć z lękiem wysokości? Zdjęcia nawet w połowie nie oddają tych widoków, które można podziwiać już po drodze, ani tym bardziej tych ze szczytu. Opis nie odda wszystkich przygód, atmosfery i zmagań ze szlaku. Nic nie odda radości z wędrowania po górach, ani satysfakcji ze zdobycia szczytu. Dlatego zachęcamy Was do wszelkich górskich wędrówek, nie koniecznie wytartymi ścieżkami. Szukajcie szlaków, które nie są oblegane przez turystów, a poczujecie prawdziwą przyjemność z pobytu w górach. 
Jak macie jakieś pytania, piszcie w komentarzach lub wiadomościach prywatnych. Chętnie na wszystkie odpowiemy! ;)
Przesyłamy Wam moc górskiej energii!
Monika i Konrad

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz