Polub nas na Facebook'u

piątek, 26 sierpnia 2016

Wąwóz Masca

Trekking w wąwozie Masca (Barranco de Masca) jest kolejną propozycją wśród wycieczek lokalnych oferowanych przez biura podróży. Cena takiej wycieczki dla gości z północy to 60 euro, dla gości z okolic Los Cristianos: 45 euro. My zrobiliśmy tą wycieczkę na własną rękę. Wymagało to co prawda trochę kombinacji i logistyki, ale zdecydowanie był to jeden z lepszych (jeżeli nie najlepszy), dzień na wyspie.
Tego dnia mieliśmy już wypożyczone auto, więc moglibyśmy podjechać pod samo wejście do wąwozu, tylko pozostawał problem, jak po nie wrócić? Pierwszego dnia podczas wizyty w punkcie informacyjnym, omówiliśmy dostępne opcje wyprawy. Zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie jak dojedziemy samochodem do Santiago del Teide i tam go zostawimy. Stamtąd odchodzą autobusy bezpośrednio do wsi Masca. 

Iglesia de Santiago del Teide
Pomnik wodza Guanchów na główny placu Santiago del Teide
W tym miejscu można również wykupić trekking wąwozem, który obejmuje dowóz na miejsce, przewodnika, taksówkę wodą i powrót do Santiago del Teide. Można również dostać tam buty trenkkingowe i kijki. Gdy wsiadaliśmy do busa, który miał nas zawieść do wejścia do wąwozu, straciliśmy trochę rezonu, widząc, że wszyscy mają typowe buty trekkingowe, podczas gdy my postawiliśmy na adidasy... Daliśmy radę pokonać trasę w takim obuwiu i następnym razem też wybrałabym adidasy, ponieważ w upale dużo lżej się w nich idzie, ale na pewno buty za kostkę zapewniają lepszą stabilizację. 



Sama podroż autobusem po krętej drodze prowadzącej do wioski, zapewnia niezapomniane wrażenia. Droga miejscami skręca o 180 stopni i większe autobusy mają problem żeby tam wykręcić. Nieodzowne jest oczywiście trąbienie na każdym zakręcie, żeby uprzedzić kierowców jadących z naprzeciwka.

Droga do wioski Masca

 W przewodnikach można przeczytać o malowniczej zabudowie na stromych stokach masywu gór Teno, jednak my zupełnie nie poświęciliśmy uwagi samej wiosce, skupiając się na zejściu wąwozem.

Wioska Masca
Szlak prowadzi początkowo piaskowo- drewnianymi schodkami w dół, a potem idzie się już kamiennym dnem wąwozu. Trasa jest słabo oznakowana, co dało się odczuć dosyć często, kiedy np idąc za parą z Niemiec, musieliśmy się wszyscy zawracać, bo doszliśmy do ślepego zaułku, albo kiedy musieliśmy pomagać młodym hiszpankom pokonywać duże kamienie, bo razem z nimi zgubiliśmy szlak.














Samo przejście wąwozem zajmuje ok 3 godzin. Dla nas nie stanowiło to kondycyjnie żadnego problemu, ale dla osób ze słabą kondycją, lub z małymi dziećmi, może nie być tak łatwo, szczególnie w upalne dni. Na trasę trzeba się zapatrzeć w wodę, prowiant, nakrycie głowy. Wygodniej idzie się w solidnych adidasach, ale buty za kostkę będą bezpieczniejsze. Poprzedniego dnia warto zamówić sobie transport z Playa de Masca do Los Gigantes, chyba że chcemy wracać tą samą drogą pod górę- zdecydowanie nie polecamy. Po kilku godzinach marszu w wysokiej temperaturze, plaża i orzeźwiająca kąpiel w morzu, jest idealnym zwieńczeniem trekkingu. Przyda się stój kąpielowy i ręcznik, jeżeli chcemy chwilę odpocząć na plaży. Widoki są piękne- plażę i morze otaczają wysokie wulkaniczne klify. Fale rozbijają się o nie z hukiem, tworząc wspaniałe widowisko. Gdy byliśmy w wąwozie myśleliśmy, że ten dźwięk to obrywające się z wąwozu kamienie, bo przy wejściu widać znaki ostrzegawcze o obrywających się kamieniach.





Po odpoczynku na plaży i kąpieli w morzu, wsiedliśmy na zamówioną dzień wcześniej motorówkę- taksówkę wodną. Zamówiliśmy ją na późniejszą godzinę, ale sprawnie pokonaliśmy wąwóz i krótki odpoczynek nam wystarczył, więc mogliśmy wsiąść na wcześniejszą taksówkę. Przy wsiadaniu sprawdzane są bilety- 8 euro. Kupiliśmy je przy wyjściu z wąwozu, podając nazwisko, na które robiłam rezerwacje. Sama podróż motorówką była super przeżyciem! Motorówka pędziła z dużą prędkością robiąc nam tym niesamowitą frajdę. Są do wyboru też zwykłe łódki wieloosobowe, ale dla nas motorówa była najlepszą opcją. Trasa prowadzi przy klifach Los Gigantes. Ich rozmiary są przytłaczające- wyznaczają one południową granicę masywu gór Teno. Statki i motorówki dobijają do portu w Acantiados de Los Gigantes lub Puerto de Santiago. Z tych miejscowości organizowane są specjalne rejsy do Gigantów, by móc je podziwiać od strony morza, a także rejsy "w poszukiwaniu delfinów". Jak dla nas: typowa komercja, by naciągnąć turystów na koszta. Podczas naszej szybkiej przeprawy motorówką delfinów nie widzieliśmy, ale spotkaliśmy je gdy płynęliśmy promem na La Gomerę.




Po zejściu na ląd, mieliśmy jeszcze sporo czasu do autobusu powrotnego do Santiago del Teide. Skierowaliśmy się promenadą w Puerto de Santiago do plaży miejskiej- Playa los Guios. Tego dnia były wyjątkowo duże fale (dodatkowa atrakcja), ale potem przypływ, pochłonął całą plaże. Na tej plaży spotkaliśmy polaków, których hotel był w tej miejscowości- prywatny hotel biura podróży Tui. Samo Puerto de Santiago jest urokliwym miasteczkiem. Oprócz hoteli jest tu ładna dzielnica prywatnych domów. Krążyliśmy jego ulicami i znaleźliśmy tajne przejście na nadmorskie klify. Tam znów fale dawały popis, rozbijając się z głośnym hukiem o brzeg. Gdy przyszedł czas, zebraliśmy się, zapakowaliśmy się w autobus, który odwiózł nas z powrotem do Santiago del Teide, gdzie czekał na nas nasz wypożyczony samochód.













Trekking wąwozem Masca, jest niewątpliwie atrakcją wartą zachodu. Ogromne ściany wąwozu, kamienista przeprawa do brzegu morza, orzeźwiająca kąpiel w morzu, motorówka i fale rozbijające się o brzeg- wszystko na plus. Nie warto kupować wycieczki organizowanej przez biura podróży. Bez problemu można wybrać się tam na własną rękę, po dużo niższych kosztach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz